piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział piąty

Rozdział piąty - pociągowa znajomość.


W środę musiałam iść do szkoły. Wiedziałam to.
Gdy czekałam na pociąg, myślałam o jednym. Że Sachi tu będzie. Gdy z tego powodu zaczął mnie lekko boleć brzuch, spróbowałam się uspokoić. Zawsze tak miałam, jeśli się denerwowałam. Gdy byłam na peronie, ustawiłam się w odpowiednią kolejkę i gdy pociąg podjechał, weszłam do mojego przedziału i zajęłam miejsce. Po sprawdzeniu biletów włączyłam muzykę i zaczęłam patrzeć za okno. Byle nie było tu Sachiego...
Po chwili go zobaczyłam. Szedł w moim kierunku. Gdy mnie zauważył, już podnosił rękę i chciał coś powiedzieć, jednak tylko usiadł. Był kilka metrów ode mnie. Odetchnęłam i wyciągnęłam telefon, bo wyczułam, że wibruje. Dostałam wiadomość od Sadatakiego.
Sadataki: Będziesz dzisiaj?
Katsumi: Tak, już jadę pociągiem.
S: Jest tam Sachi?
K: Siedzi kilka metrów ode mnie. Nic nie mówił.
S: Aha. Do zobaczenia w szkole.
K: Pa.

Przez cały dzisiejszy dzień w szkole nie odezwałam się do Sachiego, ani on do mnie. Było mi z tym źle, bo definitywnie on i Sadataki byli moimi najlepszymi przyjaciółmi w szkole. Ponadto, w sobotę się wyprowadzałam, więc do tego czasu musiałam się z nim pogodzić. Dzień nie mogłam uznać ani za szczęśliwy, ani za smutny. Taniko-senei, moja nauczycielka od plastyki, żona Sanjuro-senseia dzisiaj ze mną rozmawiała. Mówiła, że szkoda, że się wyprowadzam, że będzie tęsknić. Zapewniłam ją, że ja również, po czym pobiegłam na dziedziniec przed szkołą, gdzie umówiłam się z Sadatakim.
- Oi! - krzyknął, gdy mnie zobaczył.
Z uśmiechem na ustach podeszłam do niego.
- To o co chodziło? - spytałam.
- Wyjdziesz w piątek do centrum?
Zastanowiłam się chwilę analizując pytanie. Oczywiście, że chciałam iść, ale musiałam być pewna, że nie mam żadnych planów.
- Tak, mam czas - odparłam.
- To super. O siedemnastej?
- Może być.
- To jesteśmy umówieni? - Kiwnęłam głową na znak, że tak. - To pa!
Sadataki odszedł, a ja skierowałam się w stronę stacji kolejowej.

Po odrobieniu lekcji założyłam długie spodnie i bluzę - robiło się już trochę chłodno - po czym przemierzyłam wolnym krokiem ogród, by dojść do stajni. Weszłam do budynku i witając się po drodze z innymi, podeszłam do boksu Utsukushiego. Zajrzałam do środka. Na sianie nie było konia, boks był pusty.
- Hę? - szepnęłam cicho. (Jest w tym jakaś logika? O_o - dop. autorki)
- O, Katsumi - usłyszałam.
Odwróciłam się. Metr przede mną stał mój ojciec. Ciemnobrązowe włosy lekko lśniły w mdłym świetle lamp zawieszonych pod sufitem, a jego zielone oczy patrzyły na mnie.
- Gdzie Utsu ? - spytałam.
- Nic ci nie mówiłem? - zdziwił się ojciec. - Jakieś pół godziny temu przyjechali po niego, żeby go przewieźć.
- Gdzie? - spytałam zaciskając dłonie w pięści.
- No jak to? - Twarz ojca rozświetlił uśmiech. - Do Izumo, a gdzie?
- Co? - podniosłam głos. - Miałam jechać razem z nim, umówiliśmy się! Powiedziałeś, że go samego nie wyślesz!
- Tak, ale okazało się, że tylko dzisiaj mają czas. - Mój ojciec podrapał się z tyłu głowy lekko poddenerwowany. - Zobaczysz się z nim w sobotę wieczorem - dodał, kiedy nic nie mówiłam.
- Przecież jest środa!
- To tylko trzy dni, skarbie.
Bez słowa wyminęłam mojego tatę i skierowałam się w stronę domu.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą.
- Następnym pociągiem pojadę do Izumo.
- Wróć najpóźniej jutro wieczorem.
Właśnie to jest to. W takich chwilach zawsze się zastanawiam, czemu mój tata się o mnie nie martwi. Kiedyś się nawet go o to zapytałam, miałam wtedy dwanaście lat.

RETROSPEKCJA
- Tato, czemu ty zawsze nam na wszystko pozwalasz? - spytałam. - Mama zawsze się martwi, wypytuje o szczegóły, a ty nie.
- A co, przeszkadza ci to? - spytał rozbawiony mój ojciec. - Ja po prostu wiem, że ty sobie poradzisz i nie muszę się o ciebie martwić.
- Czyli co, nie zależy ci na nas? - spytałam.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się o was martwię - odparł.

Wpadłam do mojego pokoju i zaczęłam pakować do plecaka rzeczy, które przydadzą mi się podczas "wyjazdu". Gdy byłam na dole, poinformowałam wszystkich, że wrócę jutro wieczorem i bez ceregieli wzięłam moją kochaną deskorolkę i pojechałam chodnikiem w stronę dworca. Liczyła się każda sekunda.
Pędziłam tak do mojego konia, bo był bardzo płochliwy. Po prostu się bałam.

Gdy byłam na dworcu, okazało się, że do Izumo będę jechać przez kolejne pięć godzin. Pochwaliłam się w duchu, że zdążyłam zapakować jakiś prowiant. Do pociągu miałam dwie minuty, więc usiadłam na deskorolce i zaczęłam się uspokajać. W środku nocy przyjadę do Izumo, odnajdę konia, posiedzę z nim do rana, potem pojadę do mamy, a popołudniu wrócę do domu, myślałam. Proste? Proste!
Pociąg nadjechał. Szybko do niego wsiadłam zabierając ze sobą deskorolkę. Znalazłam wolny przedział. Na górną półkę położyłam deskorolkę, a plecak położyłam na siedzeniu i usiadłam pod oknem. Wyciągnęłam nogi kładąc je na równoległym siedzeniu. Modliłam się, żeby nikt tu nie przyszedł. Po chwili jednak drzwi się otworzyły.
- Przepraszam, czy mogę tu usiąść? - usłyszałam łamany japoński.
Odwróciłam głowę od szyby i spojrzałam na przybysza.
Był nim chłopak, definitywnie nie Japończyk, tylko Koreańczyk. Miał czarne włosy i ciemne oczy. Wyglądał na piętnaście lat. Na nosie miał czarne okulary. Ubrany był w luźne spodnie w norweski wzór, na głowie miał ciepłą czapkę jakby robioną na drutach. Spod szarej bluzy wychodził dół czerwonej koszulki. Na nogach miał czarne adidasy, przez jego ramię był przewieszony zgniło-zielony plecak.
- Tak, proszę. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki. - Chłopak zamknął drzwi przedziału i usiadł. - Jestem Park Hyunjoong.
- Katsumi Dotto - przedstawiłam się. - Koreańczyk, prawda?
- Tak. - Hyunjoong się podrapał po karku.
- Może to niestosowne pytanie, ale...
- Co robię w Japonii? - uprzedził mnie brunet, a ja się uśmiechnęłam. - Moja mama jest Japonką, dotychczas mieszkałem z tatą w Korei, ale po śmierci mojego oto-san przeprowadzam się do mamy do Izumo.
- Współczuję - mruknęłam.
Chłopak w odpowiedzi się uśmiechnął.
- Nikt nie miał na to wpływu. A ty? Po co jedziesz do Izumo?
Chwilę się zastanowiłam nad odpowiedzią.
- W sobotę się tam przeprowadzam, więc mój tata wysłał tam dzisiaj mojego konia. Jadę do niego. - Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że to musi głupio brzmieć.
- Jest dla ciebie ważny, co? - Hyunjoong uśmiechnął się smutno. Mimo jego łamanego japońskiego, doskonale go rozumiałam.
- Bardzo. Po śmierci jego matki obiecałam sobie, że już żaden koń nie umrze przeze mnie, a Utsu jest bardzo płochliwy i nie chcę, żeby go coś wystraszyło na śmierć.
- Ja też jeżdżę konno, więc rozumiem. Mój koń jest u mamy, więc się cieszę, że tam jadę. - Hyunjoong się uśmiechnął. - Jak to, matka twojego konia umarła przez ciebie? - Chłopak zakrył ręką usta i rozszerzył oczy. - Przepraszam, nie chciałem o to zapytać.
- Nic nie szkodzi. - Uśmiechnęłam się smutno. - Chcesz wiedzieć?
Hyunjoong kiwnął lekko głową na znak, że chce, a ja zaczęłam opowiadać o tym, jak straciłam kogoś, kogo kochałam.

RETROSPEKCJA
Razem z moją klaczą Shunhi (Shurui no hitotsu - Jedyna w swoim rodzaju) byłam na łące. Koń leniwie pił wodę ze strumyka, który wolno płynął, a ja leżałam na trawie z przymkniętymi oczami. Był piękny, słoneczny dzień, a wiatr bawił się moimi włosami. Żyć, nie umierać, co? Szkoda, że za niedługo musiała umrzeć moja ukochana klacz.
Tak więc, po chwili wstałam. Zacmokałam, a klacz do mnie podeszła. Niezdarnie wdrapałam się na jej grzbiet, po czym za lejce skierowałam ją do pobliskiego lasu. Był z lekka... niebezpieczny. Wiedzieli o tym wszyscy mieszkańcy pobliskiego miasteczka, jednak nie ja. Nie pochodziłam stamtąd, byłam tam tylko na wakacje, a mój tata za namową przywiózł mi moją ukochaną (i niedługo martwą) klacz.
Kłusem jechałam między drzewami, które jak na środek lasu rosły zbyt rzadko, ale nie przeszkadzało mi to, dzięki temu mój koń się tam mieścił. Jechałam stepem pomiędzy roślinami wsłuchując się w śpiew ptaków. Kochałam takie beztroskie chwile. 
Moja błoga mina została zepsuta przez warczenie. Niskie, dudniące. Aż się ziemia trzęsła. Otworzyłam gwałtownie oczy. Mieszkańcy mówili, że w tym lesie mieszkają duchy, które przybierają postać dzikich bestii i pożerają każdego, kto wejdzie między drzewa. Jak na mój gust, były to bajki dla niegrzecznych dzieci, ale w lesie rzeczywiście mogły żyć dzikie zwierzęta, o czym nie pomyślałam. Spłoszona Shunhi zarżała i zaczęła uciekać, a puma, bo to ona warczała, rzuciła się za nami. Kurczowo złapałam się lejców, żeby nie spaść z klaczy, gdy ta galopowała przez las.Do pumy dobiegła druga, również nas goniła, Shunhi biegła jak najszybciej, ale to nie pomagało, koty były coraz bliżej.
W końcu klacz gwałtownie stanęła wyrzucając mnie przed siebie. Zaskoczona upadłam na trawę przed koniem. Shunhi zarżała, jakby kazała mi biec. Co miałam zrobić? Wyszeptałam puste słowa "dziękuję, nie zapomnę o tobie", po czym uciekłam zostawiając konia samego. Klacz próbowała uciekać, jednak brakowało jej sił, chociaż widziałam, że lepiej jej było beze mnie na grzbiecie. Byłyśmy za daleko od jakichkolwiek ludzi, żeby wezwać pomoc, byłyśmy zdane na siebie.

- Mnie udało się uciec, jednak Shunhi nie miała tyle szczęścia - dokończyłam ze łzami w oczach.
Nie wiem jak, ale Hyunjoong przesiadł się obok mnie, po czym mnie przytulił.
- Nie płacz - szepnął.
Chłopak łagodnie gładził mnie po włosach, co mnie uspokajało, jednak łzy płynęły.
- Ciągle nie mogę sobie tego wybaczyć - załkałam w jego bluzę, która od moich łez miała mokrą plamę nad lewą piersią. - Tak bardzo... brakuje mi Shunhi.
- Co się stało, to się nie odstanie - szepnął mi do ucha Hyunjoong. - Możesz jedynie dbać o Utsu, żeby odpokutować. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Hyunjoong wciąż łagodnie mnie gładził po włosach. Po chwili się uspokoiłam, a po kilku minutach ciszy zasnęłam.

~ Park Hyunjoong - zmiana narracji ~ 
Wpatrywałem się w Katsumi, która zasnęła oparta o moje ramię. Musiałem przyznać, że mnie zaintrygowała. Rzuciła wszystko, byle tylko być przy koniu. Jak dla mnie jest to fantastyczne, a historia z jej klaczą wręcz niewiarygodna. Jeszcze nikogo takiego nie spotkałem. Miałem nadzieję, że nasza znajomość nie skończy się, kiedy wysiądziemy z pociągu i rozejdziemy się. Przestałem gładzić jej włosy, naszła mnie fala senności. Zamknąłem oczy i potrząsnąłem głową, by odgonić się od tych myśli. Katsumi śpi, więc musiałem czuwać. Spojrzałem na zegarek. Do końca jazdy zostały jeszcze cztery godziny, więc Katsumi powinna się wyspać. Spojrzałem na nią. Na jej odkrytym ramieniu było widać gęsią skórkę, więc wstałem powoli i położyłem delikatnie Katsumi na siedzeniu. Zdjąłem bluzę i przykryłem nią brunetkę. Miałem nadzieję, że jej to wystarczy. Stojąc tak w moich ulubionych spodniach i czerwonej koszulce z napisem 'Don't worry be happy' usłyszałem, że dzwoni telefon. Mój telefon. Piosenka GREEN DAY - Kill the DJ z czasem się pogłaśniała. Rzuciłem się do mojego plecaka i wyciągnąłem komórkę. Szybko odebrałem połączenie.
- Tak, mamo? - spytałem.
- Jeszcze długo?
- Tak, około czterech godzin.
- Dobrze. Jak będziesz dojeżdżać, zadzwoń.
- OK, pa.
- Do zobaczenia. - Moja mama się rozłączyła.
Odłożyłem telefon z powrotem do plecaka i usiadłem obok Katsumi.
Cóż, zapowiadał się samotny wieczór mimo bliskości drugiej osoby.

~ Katsumi Dotto - zmiana narracji ~

SEN
Szłam powoli między drzewami. Trzymałam kogoś za rękę. Odwróciłam głowę, obok mnie stał Hyunjoong. Uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja ścisnęłam mocniej jego dłoń. Szliśmy w ciszy jeszcze dziesięć minut. Ptaki umilały nam naszą wędrówkę, gdy spacerowaliśmy nie odzywając się do siebie. Delektowaliśmy się błogim stanem, w którym niczym się nie martwiliśmy. Byliśmy tylko my, las i ptaki.
I rżenie, podpowiedział mi głos w mojej głowie. Rzeczywiście, w oddali rżało jakieś zwierze, chyba koń. Przystanęłam razem z Hyunjoongiem i się wsłuchałam w odległy odgłos. Rżenie było... znajome. Otworzyłam oczy ze zdumienia. Puściłam dłoń Hyunjoonga i zaczęłam biec w stronę odgłosu. Po jakiejś sekundzie chłopak zaczął mnie gonić, jednak nic nie mówił. Biegłam co tchu i sił w nogach. Po chwili wbiegłam na łąkę. Widząc dwa tak dobrze znane mi konie stanęłam wiedząc, że to koniec biegu. Starszy z koni, klacz zarżała. Kątem oka zauważyłam, jak Hyunjoong oparł się o drzewo patrząc na mnie. Podeszłam powoli do klaczy.
- Shunhi, nie bój się - szepnęłam do konia.
Klacz zarżała.
- Nie odzywaj się do mnie! - Zdębiałam, bo to Shunhi do mnie mówiła. - Pozwoliłaś mi umrzeć! Nie nadajesz się na opiekuna dla mojego syna!
Zdębiała upadłam na kolana i zasłoniłam oczy rękoma. Zaczęłam płakać. 
- Tak bardzo... cię przepraszam... Shunhi - powiedziałam podczas łkania. - Ja... nie chciałam, żebyś umarła... kochałam cię! - wykrzyknęłam. - Przepraszam!
- Nie przyjmuję twoich przeprosin, nie są warte czegokolwiek!
Klacz zarżała, po czym cofnęła się o krok. Zaczęła się palić czerwonym ogniem. Następnie zarżał Utsukushi i również zaczął się palić. Z załzawionymi oczami patrzyłam na to wszystko. 
- NIE!!! - usłyszałam swój krzyk.

Obudziłam się gwałtownie. Zaczęłam łapać spazmatyczne oddechy. Usiadłam.
- Co się stało? - spytał zatroskany Hyunjoong odkładając książkę, którą czytał. Spojrzałam na okładkę. Kosogłos - tak głosił napis na niebieskim tle.
- To tylko sen - odparłam.
- Koszmar, co?
W odpowiedzi skinęłam głową. Wstałam - lekko chwiejąc się na nogach - i sięgnęłam po butelkę wody do plecaka.
- Dobrze się czujesz? - spytał Hyunjoong.
- Tak... - Opadłam na siedzenie z upragnioną wodą w ręce. Odkręciłam zakrętkę i na jednym wdechu wypiłam pół zawartości naczynia. - Chcesz? - spytałam wyciągając butelkę w stronę Hyunjoonga.
- Nie, dzięki.
Wzruszyłam ramionami odrzuciłam butelkę na siedzenie naprzeciwko nas. Spojrzałam na zegarek, do końca podróży były jeszcze dwie godziny.
Wyjęłam więc książkę - Radleyowie - i zagłębiłam się w lekturze.
Po chwili jednak odłożyłam książkę czując zawroty głowy. Napiłam się wody, po czym zaczęłam oglądać ciemne pola za oknem. Jakbym mogła coś zobaczyć o pierwszej w nocy.

~*~

Dawno mnie nie było, gomen. Biorę się za pisanie do Konoha High School by Yae, więc nowy rozdział pewnie dam w weekend ^_^
Dwie retrospekcje i jeden sen w jednym rozdziale ;O
Do napisania!

1 komentarz:

  1. Rozdział super, szkoda mi konika. Przepraszam, że krótkie, ale pisałam komentarz i nie doszedł… T_T

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń